Dzień okraszony smutkiem. Rytuał pożegnania. Garnitur wkłada odświętny nastrój. Wieniec ziemskim podarkiem na ostatnią drogę. Najpierw świątynia. Potem trumna na przedzie, a za nią tłum samotności. Powaga zrodzona z tajemnicy śmierci i myśli, że może i ja nie długo znajdę się na przedzie pochodu. Nieuchronność naszego odejścia przebija w samotnych oczach. Pogrzeb to samotność. Każdy w pochodzie żałobnym reaguje na nią inaczej. Niektórzy milkną, inni chcą rozmawiać, ktoś powie nerwowo: „Miło cię widzieć, jak zdrowie, ale pogoda”. On chciał zamilknąć, ale długo niewidziana kuzynka podeszła do niego ze słowami: „Miło cię widzieć wśród żywych”. Odpowiedział półuśmiechem. „Wielkie odejście”, dodała. Znów odwdzięczył się półuśmiechem. Chciał pomilczeć, ale ona nie odpuszczała. „Urodził się i zmarł. Czy żył?”. Wtedy spokojnie odparł: „Żył”. Ona szybko zapytała: „Na swoją miarę?”. On z automatu: „Na swoją.” Widział, że wpadła w zadumę: „To dobre życie miał nasz dziadek”. Wtedy z łzą w oku powiedział: „Dobre”. Ona wzięła go pod ramię i dalej zwarcie, każdy ze swoją samotnością, z powagą w oczach uczestniczyli w wielkim odejściu dziadka.
Żałobnicy stali nad dołem, a trumna zniżała się ku otchłani. Śnieg zaczął prószyć, gdy trębacz rozpoczął ulubioną melodię dziadka. Muzyka zacisnęła wszystkim gardła. Garstka ziemi w ręku. Rzut i myśl, niech ci ziemia lekką będzie. Poruszenie. Każdy rzucał ziemię, kładziono róże, składano rodzinie kondolencje, klepano po ramionach, mówiąc „będzie go brakować”. On nagle wytężył wzrok. Wydawało mu się, że z a nagrobkami w prószącym śniegu dostrzegł zmarłego dziadka, który wręcza pieniądze czy kopertę grabarzowi. Kuzynka też to zauważyła i od razu ruszyła w tamtą stronę. On poszedł za nią. Gdy zbliżyli się do mężczyzn, wyznała: „Myślałam, że to ktoś inny”. Mężczyzna podniósł wzrok i odparł: „Nie, kochanie, to nie nieboszczyk”. On zgłupiał. Ona przeprosiła i odeszła zszokowana. Wtedy zapytał: „Co pan tu robi?”. Sobowtór dziadka uśmiechnął się. „Ostatnie pożegnanie, wedle życzenia grabarz włoży monetę, obol, dla Charona”. Grabarz odszedł do swych obowiązków. „Życzenia kogo, dziadka? I dlaczego pan?”, nie dowierzał własnym uszom. Mężczyzna zdenerwował się, machnął ręką ze złości i odszedł. Zniknął z pola widzenia w rozpoczynającej się zamieci śnieżnej. Niedowierzanie.
Na drugi dzień odnalazł grabarza. Początkowo mężczyzna zasłaniał się tajemnicą zawodową i nie chciał nic powiedzieć, ale on z nerwów zaczął straszyć go policją, zarzucać, że bez porozumienia z rodziną otwiera trumnę. Wtedy zdenerwowany grabarz powiedział: „Słuchaj, gnoju, to zmarły gość wcześniej dał mi kasę i powiedział, że jak przyjdzie czas, to jego brat przyniesie tą jebaną monetę. A teraz spieprzaj”. „Ostatnia rzecz. Nazwisko brata?”. Grabarz rzucił tylko: „Nie wiem, mnie przy trumnach nie interesują żywi, nie prowadzę ewidencji. Mówię ci po dobroci, zostaw mnie w spokoju, bo już i tak jestem strzępkiem nerwów” i przeklinając, odszedł. On został z rozpaloną ciekawością.
Po trzech tygodniach nadal myślał o człowieku z cmentarza. Kuzynka parę razy dzwoniła i powtarzała, że wyglądał zupełnie jak dziadek, byliby niczym dwie krople wody. Ciekawość nie tylko go zżerała, ale i nie pozwoliła pożegnać się w spokoju ze zmarłym. Dziadek w jego życiu w zasadzie odgrywał rolę ojca, ten był bowiem wiecznie zajęty. Był nie tylko opiekunem, ale i przyjacielem. Czuł jednak jakiś żal do dziadka, że zataił przed nim część swojego życia. Tajemnica, która miała spocząć razem z nim w grobie, nie dawała mu spokoju. W jednej chwili uprzytomnił sobie, że brat kolegi z lat młodości dziadka był jubilerem, a dziadek często kupował, sprzedawał czy przerabiał różne rzeczy właśnie w jego zakładzie. Podjechał tam, jednak na drzwiach wisiała tabliczka „W likwidacji”. Drzwi prowadzące do wyjaśnienia tajemnicy były zamknięte. Naraz wypełniło go zrezygnowanie, ale odchodząc, jeszcze raz odwrócił się w stronę zakładu i właśnie wtedy ze środka wyszedł staruszek. On zapytał go o dziadka i poprosił o nazwisko brata, który odebrał monetę. Jubiler jednakże odpowiedział: „Nic ci nie powiem, synu, bo i twój dziadek najwidoczniej nie chciał ci tego powiedzieć. Uszanuj to. Uznaj za niebyłe”.