Karierowicz. Człowiek dążący za wszelką cenę do zrobienia kariery. Człowiek bez skrupułów dążący do osiągnięcia dobrej pozycji społecznej, która jest głównym celem życia. I takie tam inne pogardliwe opisy. Karierowicz ,straszne! Tylko pieniądze i sukces się liczą. Straszne po raz drugi! Nie, nie zamierzam roztrząsać ewolucji karierowicza, który w walce o pozycję brudzi sobie ręce a niegdyś był miły i porządny.
Zapewne nieraz komuś przynajmniej w myślach dopiekliśmy nazywając go pogardliwie karierowiczem. Jeżeli już myślimy o karierowiczu jako negatywnej postaci to wydaje się, że należałoby trochę szerzej spojrzeć na ten temat. Niektórzy nazywają dzisiejsze czasy erą konsumpcjonizmu. Świat jest zmaterializowany przez nadmierną konsumpcję. Zaryzykuję i stwierdzę, że większość z nas świadomie ale i też nieświadomie wierzy w religię indywidualnego sukcesu. Oczywiście ta religia i wiara w Boga u niektórych bardzo się przeplata ale to jest już osobny temat. Czci się sukces, który daje ludziom orientację życiową. Ma się czasami wrażenie, że to właśnie jest naszą powinnością. Chcemy od życia sukcesów a tym samym chcemy zdobywać majątek oraz władzę lub robić karierę. Tak też zostaliśmy wychowani. Niejako zaprzężono nas do tego aby ścigać się o sukces. Rodzice pokładają nadzieję w dzieciach, że będą coś znaczyć i poradzą sobie w tym materialistycznym świecie. A ci, którzy nie dążą do sukcesu w domyśle są albo nieporadni albo leniwi. Tak, bronię tu karierowiczów (takie przyzwyczajenie zawodowe). Ludzie żyją wśród ludzi i nie chcą odstawać od nich. To nie znaczy, że nie odczuwają po drodze uczucia albo nie trafionej ścieżki życiowej albo pustki. Spójrzmy na karierowiczów łagodniej bo sami w mniejszym lub większym stopniu nimi jesteśmy. Taki mamy klimat dookoła. Aby coś znaczyć w społeczeństwie trzeba osiągnąć sukces albo przynajmniej dążyć do niego. Bardzo łatwo pogubić się co jest ważne a co nie. Większość znanych mi „karierowiczów” ma rozterki związane z szeroko pojętym sukcesem i jego presją niemniej jednak są wyuczeni zachowywać pozory ludzi sukcesu. Ich najbliżsi to wiedzą ale ludzie z zewnątrz już nie i dlatego mogą o nich pogardliwie myśleć jako o wstrętnych karierowiczach. Byłoby idealnie jakby klimat odnośnie osiągania sukcesów zelżał. Na tyle aby nie powodował rozdarcia wewnętrznego, brudzenia rąk czy konfliktów duchowych. Byłoby pożądane aby praca pozwalała na życie poza nią i żeby to było społecznie akceptowalne. Dopóki my karierowicze nie zreflektujemy się, że czasu musi starczyć także dla innych wartościowych spraw w życiu to niestety chlebodawcy i nasze Państwo tego za nas nie uczynią. Nie będzie im się to opłacać. A dopiero mogą przełamać swój schemat myślenia kiedy braknie im głosów wyborczych lub wartościowych pracowników. Może wydaje się to marzeniem w dzisiejszych czasach na dorobku i skażonych dążeniem tylko do sukcesu ale nie takie zmiany zachodziły w społeczeństwach i one też wydawały się niegdyś mrzonkami. Jeszcze do niedawna na tle znanej historii dla większości życie było tylko podporządkowane przetrwaniu a nie sukcesowi. Ja wierzę, że można to zmienić i w przyszłości słowo karierowicz będzie archaizmem.
KB